Ostatnio stwierdziłam, że jem
trochę za monotonnie, więc postanowiłam urozmaicić moje menu. Postawiłam
głównie na warzywa zielone, bowiem nie od dziś wiadomo, że należą do jednych
z najzdrowszych. Posiadają dużo dobroczynnych
składników, między innymi kwas foliowy i chlorofil. Warzywa zielone wspomagają
zdrową dietę i zawsze są mile widziane na moim stole. Muszę dodać, że są bogate
w błonnik, który wspomaga perystaltykę jelit i szybsze oczyszczanie z toksyn, a
to już dobry argument do ich spożywania!
I tak na moim stole w minionym tygodniu gościła przede wszystkim zielona fasolka, szpinak i brokuły. Z owoców upodobałam sobie awokado, a i nie zabrakło suplementu z zielonych alg, czyli chlorelli. Jeśli masz ochotę znaleźć kilka informacji na jej temat kliknij na zdjęcie poniżej.
Na zieloną fasolkę szparagową
jest właśnie sezon i można stworzyć (nie)małe wariacje w tym temacie. Ja
uwielbiam ją w najprostszej postaci, trzymam
ją kilka chwil na parze i gotowe. Wiem, że łatwo się skusić na bułkę tartą, ale
to już kaloryczny dodatek i radzę uważać w tej kwestii. Zielona fasolka to także
idealne warzywo na rozgrzewającą zupę. Dni robią się coraz chłodniejsze, więc
warto zjeść ciepły posiłek w postaci zupy fasolowej.
Jeśli chodzi o szpinak to było to
moje kolejne podejście do tego warzywa. Niestety pierwsza próba skończyła się
fal startem. Szpinak, jaki kiedyś przyrządziłam był dla mnie ohydną zieloną
papką bez smaku. Doskonale rozumiałam te wszystkie krytyczne słowa pod jego
adresem. Z biegiem czasu postanowiłam przyrządzić szpinak ponownie, ale już
innym sposobem. Odpowiednie przyprawy, odrobina cebuli, czosnku i przepadłam. W
tej chwili tak bardzo mi smakuje, że mogłabym jeść go codziennie. Przemycam go
gdzie się da. Zupa szpinakowa i naleśniki razowe z farszem szpinakowym to jest
to!
Brokuły, najbardziej odpowiadają
mi w formie zupy-krem! Pychota, to danie nigdy mi się nie znudzi. Zielone
różyczki również chętnie zjadam przygotowane na parze lub dodaję je do sałatki.
W awokado zakochałam się bez
reszty. Często ląduje w moim koszyku. Niemal codziennie piję zielony koktajl,
gdzie głównym składnikiem jest ten właśnie owoc. Przepis na koktajl
zaczerpnęłam z książki Marka Bardadyna „Ochudzająca książka kucharska”, w
której można znaleźć wiele ciekawych przepisów na różne koktajle: zielony,
fioletowy, żółty czy pomarańczowy. Pierwszy piję ja, bo jego „zadaniem” jest
poprawa przemiany materii i odchudzanie. Oczywistym jest, że sam koktajl nas
nie odchudzi, ale rzeczywiście działa rewelacyjnie na przemianę materii. Wypity
przeze mnie na kolację (wg zaleceń), sprawia, że rano budzę się z płaskim
brzuchem. Sam autor do picia zielonych koktajli namawia osoby, które mają
tendencję do otyłości brzusznej. Ja faktycznie nie narzekam na problem w tych
okolicach, ale walczę o prawidłową przemianę materii po błędach żywieniowych
jakie sobie zafundowałam po latach diet i nieprawidłowego żywienia. Wydaje mi
się, że koktajl spełnia swoją rolę.
Inne zielone warzywa, po które
sięgam to:
- brukselka,
- jarmuż,
- cukinia
- zielone szparagi w sezonie
- seler naciowy
P.S. Wiedzieliście, że seler
naciowy ma „kalorie ujemne”? Okazuje się bowiem, że organizm musi spalić więcej
kalorii przy jego strawieniu niż posiada właśnie to warzywo. Nieźle co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz