poniedziałek, 27 października 2014

LANZAROTE_część III | Wyspa La Graciosa


Obiecałam Wam relację z wyprawy na La Graciosę i dzisiaj przedstawię szczegóły. 

La Graciosa to jedna z mniejszych Wysp Kanaryjskich, leżąca 2 km na północ od Lanzarote, a obie wyspy oddziela cieśnina Rio. Podróż zaczęliśmy od przejazdu z hotelu mieszczącego się w Costa Tequise do miasta Orzola, skąd codziennie wypływają statki na La Graciosę. 

Na miejscu wraz z Przewodnikiem zwiedziliśmy małe miasteczko Caleta del Sebo, w której to właśnie koncentruje się niemal całe życie La Graciosy. 

Ilość ludzi jaka ją zamieszkuje to zaledwie 600 osób, wg danych na 2013 r. Zabudowa, podobnie jak na Lanzarote ogranicza się do niewielkich białych domków, z zielonymi bądź niebieskimi okiennicami.



Charakterystyczne dla wyspy jest także, to że znajdują się tam tylko 2 sklepy, 1 poczta, 1 bank, kilka niewielkich barów i pensjonatów. To co mnie urzekło to spokój i cisza, która towarzyszyła nam przy przechadzaniu się pomiędzy tymi nielicznymi uliczkami miasta. Chodź słowo uliczkami jest tutaj nad wyraz bowiem, na wyspie brak dróg asfaltowych i mieszkańcy poruszają się po niej pieszo, rowerami bądź samochodami terenowymi.




Odwiedziliśmy także unikalny Kościół z charakterystyczną łodzią wbudowaną w ołtarz. 


Po czym udaliśmy się do portu, w którym czekał na nas już nie prom, a wielgachny katamaran. Wyruszyliśmy nim w celu opłynięcia wyspy, a także udaliśmy się na przeurocza plażę, gdzie mieliśmy czas dla siebie. Gdy zacumowano katamaran mogliśmy dopłynąć do brzegu sami, bądź motorówką. Jako zodiakalne rybki oczywiście dopłynęliśmy o własnych siłach. 



Krystaliczna woda kusiła, aby z niej nie wychodzić, z kolei biała piaszczysta plaża skłaniała nas do spacerowania brzegiem Oceanu. W takich sytuacjach trudno o złoty środek, więc daliśmy porwać się chwili. Do dyspozycji mieliśmy sprzęt do snoorkowania, dmuchane kule i kajaki, więc zabawy było co nie miara i jednak większą część czasu spędziliśmy w wodzie. 

Niestety nasza przygoda dobiegała już końca i czas było dotrzeć na katamaran, gdzie czekała na nas przepyszna paela. Tym smacznym akcentem nakarmiliśmy jeszcze mewy i wtedy zaczęła się impreza. Personel pokładu przygotował dla nas hity muzyczne przy których bawili się niemal wszyscy i zaraz potem czas było wracać do portu.

Koszt wycieczki zakupionej u Rezydenta: 59 /1os.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz