A dzisiaj kolejny produkt do
blond czuprynki.
Tadam tadam,
przedstawiam
Wam szampon JOHN FRIEDA sheer blonder.
Jak wiadomo Mishelka dba o swoje
naturlane blond włosy i nie chce ich farbowć, stara się jednak je nieco rozjaśnić. Jej pomocnikiem w walce
miał być właśnie ten szampon, ale chyba słabo się starał. Mishelka zauważyła delikatnie
rozjaśnione pasma, ale prócz tego siano na swojej głowie…nie!…strzechę,
strzechę! Ten produkt pokazał swoje dwa
oblicza, dobre i złe! Niestety zło, jakie wyrządził mi ten szampon
dyskwalifikuje go w dalszej walce o blond refleksy. Bitwa przegrana....buuuu!
Cena: 34 zł, ale w Rossmannie
można dostać go czasem w promocji za ok. 20 zł.
Zdecydowanie muszę stwierdzić, że produkty do rozjaśniania włosów sprawiają, że są one sianowate i wygladają na zniszczone. Tak samo działo sie również z kosmetykami z linii:BALEA
Na razie moją bronią jest niedawno odkryta maska z niebieskiej linii Dove i jakoś sobie z problemem przesuszonych włosów radzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz