Zawsze kiedy jedziemy na wczasy, pomimo, że nastawiamy się w dużej
mierze na leniuchowanie, staramy się odwiedzić najważniejsze punkty turystyczne
dla danego regionu i tak stało się też tym razem. Zdecydowaliśmy się na
wycieczkę objazdową po Lanzarote, bo nie zobaczyć Parku Narodowego Timanfaya to
jak nie zobaczyć piramid będąc w Egipcie. W programie wycieczki, oprócz Parku,
stałym punktem jest odwiedzenie Jameos del Aqua, Jardin de Cactus czy El Golfo.
PARK NARODOWY TIMANFAYA
Pierwszy na liście był Park Narodowy Timanfaya, tzw. Góry Ognia i nie da
się ukryć, że to bardzo mocny punkt całej wycieczki. Te pozostałości po
procesach erupcyjnych nieco przekraczają wyobraźnię ludzką, w porównaniu do
tego co mieliśmy okazję oglądać wcześniej na
miniaturowym zdjęciu w podręczniku do geografii.
Zapierające dech w piersiach widoki, kolorowy krajobraz wulkanów na tle błękitnego nieba na przemian z destrukcyjnym podłożem zastygłej lawy robi spore wrażenie, pomimo, że obserwować mogliśmy wszystko tylko zza szyby autokaru. Nie jest możliwe swobodne poruszanie się po trasie Gór Ognia, tak jak to było kiedyś. Władze postanowiły chronić Park przed nieodwracalnymi zmianami, które mogli by spowodować ludzie swoją bezpośrednią obecnością i wprowadzili nakaz zwiedzania Parku tylko i wyłącznie autobusami po wyznaczonym szlaku. Moim zdaniem, mimo tej mało dotkliwej sankcji można śmiało podziwiać naturalne piękno Wyspy. Cała wycieczka w zasadzie rozpoczyna się od przyjazdu na wysepkę Hilario, gdzie Personel Parku organizuje dla Turystów pokazy, mające na celu udowodnić, że wulkan nadal „żyje”, a to za sprawą swojej temperatury, która dochodzi nawet do 600°C! Mieliśmy okazję przekonać się o tym, kiedy Pracownik Parku wrzucił do niewielkiego dołu strzępy suchych gałęzi, które po chwili się zapaliły, wlał do specjalnie wywierconej szczeliny wodę, która pod wpływem gorąca wybuchła niczym gejzer lub chociażby wtedy gdy posypał nam na ręce naprawdę gorące kamyki, wygrzebane prosto z ziemi. Następnie mieliśmy okazję obejrzeć dość charakterystyczną Restaurację El Diablo zaprojektowaną przez słynnego Cesara Manrique, w której serwuje się dania grillowane na ogniu wulkanicznym i po krótkim czasie ruszyliśmy dalej.
Zapierające dech w piersiach widoki, kolorowy krajobraz wulkanów na tle błękitnego nieba na przemian z destrukcyjnym podłożem zastygłej lawy robi spore wrażenie, pomimo, że obserwować mogliśmy wszystko tylko zza szyby autokaru. Nie jest możliwe swobodne poruszanie się po trasie Gór Ognia, tak jak to było kiedyś. Władze postanowiły chronić Park przed nieodwracalnymi zmianami, które mogli by spowodować ludzie swoją bezpośrednią obecnością i wprowadzili nakaz zwiedzania Parku tylko i wyłącznie autobusami po wyznaczonym szlaku. Moim zdaniem, mimo tej mało dotkliwej sankcji można śmiało podziwiać naturalne piękno Wyspy. Cała wycieczka w zasadzie rozpoczyna się od przyjazdu na wysepkę Hilario, gdzie Personel Parku organizuje dla Turystów pokazy, mające na celu udowodnić, że wulkan nadal „żyje”, a to za sprawą swojej temperatury, która dochodzi nawet do 600°C! Mieliśmy okazję przekonać się o tym, kiedy Pracownik Parku wrzucił do niewielkiego dołu strzępy suchych gałęzi, które po chwili się zapaliły, wlał do specjalnie wywierconej szczeliny wodę, która pod wpływem gorąca wybuchła niczym gejzer lub chociażby wtedy gdy posypał nam na ręce naprawdę gorące kamyki, wygrzebane prosto z ziemi. Następnie mieliśmy okazję obejrzeć dość charakterystyczną Restaurację El Diablo zaprojektowaną przez słynnego Cesara Manrique, w której serwuje się dania grillowane na ogniu wulkanicznym i po krótkim czasie ruszyliśmy dalej.
JAMEOS DEL AQUA
Miejsce to cieszy się tak dużą popularnością, że uznano je najczęściej
odwiedzanym przez Turystów. Nie ma co się temu dziwić, bo chodź jest to miejsce
czysto komercyjne to jednak zachwyca. Jaskinia, która jest wynikiem
erupcji wulkanu La Corona intryguje swoim wyglądem, a to za sprawą tunelu, w
którym znajduje się naturalnie słone jezioro i żyjące w nim miniaturowe, ślepe
kraby albinosy. Do dziś nie wyjaśniono jak woda znalazła się w zbiorniku, do
którego promienie słoneczne wpadają przez niewielki otwór.
Chwila refleksji i kierujemy się dalej. Po
schodach w otoczeniu bujnej zieleni wychodzimy z jaskini i wspinamy się wyżej do
Jameo Grande – otwartej doliny gdzie znajduje się niewielki
basenik, a raczej błękitne oczko wodne. Wyginające się nad nim palmy i
roślinność dookoła zachęca do krótkiego wypoczynku przed zwiedzaniem Muzeum
Wulkanologii, które kończy nasz pobyt w Jameos del aqua.
JARDIN DE CACTUS
Ogród Kaktusów znajduje się w miejscowości Guatiza i jest kolejną pozycją
na liście projektów Cesara Manrique. Miejsce to zachwyca połączeniem piękna
sztuki architektonicznej z pięknem natury, a przede wszystkim
ilością przeróżnych gatunków kaktusów. Podobno samych odmian jest aż
1 420, i chodź większość gatunków pochodzi z Lanzarote to niektóre zostały sprowadzone prosto z
Meksyku, Tanzanii, Madagaskaru czy też Chile. Oglądanie przeróżnych wielkości,
form i odmian kaktusów odbywa się
poprzez spacer wyznaczonymi ścieżkami. Na terenie Ogrodu znajduje się również
stary Młyn i mała kawiarenka, w której można napić się aromatycznej kawy.
W programie wycieczki była również wizyta w sklepie Aloe Vera i pewnej winiarni, ale to typowe miejsca,
gdzie Turysta ma po prostu zostawić trochę pieniążka. Ja od jakiegoś czasu
zamawiam naturalne kosmetyki z aloesu, bo posiadają dużo cennych właściwości,
więc wcale mi to nie przeszkadzało. Hiszpańskie wino również zakupiliśmy, bo
jak nie przywieźć dobrej butelki tego trunku, skoro Lanzarote słynie z
produkcji win! W dodatku od lat z każdej podróży zasilamy nasz barek chociaż
jedną butelką wina, zawsze otwieramy je na specjalne okazje.
Koszt wycieczki zakupionej u Rezydenta: ok. 60€
/1os.
To wszystko na dziś, już niebawem relacja z wycieczki katamaranem na La Graciosę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz