środa, 10 września 2014

NEW IN| Kosmetyczne nowości sierpnia

Kiedy odkryłam żel firmy AloeVera |klik!| postanowiłam całkowicie zrezygnować z używania podkładu na okres letni. Nie mam problemu z cerą, więc śmiało mogę pozwolić sobie na naturalny codzienny look. Niestety jako blondynka o słowiańskiej urodzie nie mam szans na dłuższą opaleniznę, dlatego wraz z końcem lata powracam do delikatnego make-up`u. Nie lubię, kiedy moja buzia robi się po lecie blada, dlatego jesienią i zimą używam fluidu, żeby nadać jej nieco zdrowszego kolorytu.

Oczywiście wybrałam się na stosowne zakupy i stałam się posiadaczką kosmetyków, których wcześniej nie miałam okazji wypróbować. Z reguły jestem wierna danej marce, ale tym razem chciałam dla odmiany spróbować czegoś nowego. A nóż…stanie się moją ulubioną „perełką” w kosmetyczce. 
Po długiej analizie kosmetyków w drogerii postawiłam na podkład firmy L`oreal TRUE MATCH, muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Konsystencja kosmetyku  ma tak lekką formułę, że ma się wrażenie, że nie ma się nic na twarzy.  Dla porównania, następnego dnia postanowiłam nałożyć mój poprzedni podkład i nie mogłam uwierzyć jaka jest różnica. Stary podkład dobrze krył, byłam z niego zadowolona, ale zdecydowanie bardziej odpowiada mi leciutka konsystencja L`oreal TRUE MATCH. Dodatkowo producent obiecuje, że podkład idealnie dopasowuje się do koloru skóry i rzeczywiście tak jest. Jak już wcześniej wspominałam nie mam cery trądzikowej, więc nie mogę się wypowiedzieć w kwestii krycia krostek. Warto czasem jednak wypróbować nowe kosmetyki, być może okażą się ulubieńcem w kosmetyczce, jak to stało się w moim przypadku. 
Opakowanie podkładu bardzo przypadło mi do gustu, jest po prostu ładne i praktyczne. W gratisie otrzymałam pędzel do jego nakładania, jednak nie miałam okazji go wypróbować. Nie mam przekonania do takiej formy aplikowania kosmetyku na twarz. Postanowiłam, że przeznaczę go do nakładania różu na policzki.

Cena: 56 zł/30 ml


Paletkę cieni Rimmel kupiłam bez przekonania i głównie z zamysłem używania jej do modelowania konturu moich brwi. Szukałam idealnego cienia już bardzo długo i po wielu nietrafionych zakupach byłam już bliska rezygnacji. Poprzednie cienie albo lekko błyszczały, co w przypadku nałożenia na brwi wyglądało nieco komicznie, albo nie trafiałam w kolor odpowiedni do mojej karnacji. Paletka Rimmel spełnia oba warunki. Po pierwsze jest matowy, a  po drugie ma idealny odcień. Myślę, że starczy mi na długo, ale kiedy się skończy chętnie go kupię po raz kolejny. 

Cena: 18 zł


Czytelnicy mojego bloga dobrze wiedzą, że maskary Astor BIG&Beautiful są mi znane od dawna i jestem ich wierną posiadaczką od kilku dobrych już lat. Zdecydowanie jestem z nich zadowolona i nie zamieniłabym na żadną inną.  Ostatnio jednak z powodu braku mojego faworyta w drogerii, czyli BIG BOOM`a zdecydowałam się na tusz z serii Style Muse Lash Sculpting. Niestety nie jest on tak dobry, jak ten pierwszy. Wydaje mi się, że to z uwagi na szczoteczkę. Nie potrafię uzyskać nią takiego efektu jak BIG BOOM`em, ale wiadomo…trzeba kombinować. Nie jest dla mnie problemem przełożyć szczoteczkę z poprzedniego opakowania. I tak cenię firmę Astor za trwałość kosmetyku! 

Cena: 38 zł/12 ml

A Wy, w ostatnim czasie odkryliście swojego kosmetycznego hita?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz