Kiedy odkryłam żel firmy AloeVera |klik!|
postanowiłam całkowicie zrezygnować z używania podkładu na okres letni. Nie mam
problemu z cerą, więc śmiało mogę pozwolić sobie na naturalny codzienny look. Niestety
jako blondynka o słowiańskiej urodzie nie mam szans na dłuższą opaleniznę,
dlatego wraz z końcem lata powracam do delikatnego make-up`u. Nie lubię, kiedy
moja buzia robi się po lecie blada, dlatego jesienią i zimą używam fluidu, żeby
nadać jej nieco zdrowszego kolorytu.
Oczywiście wybrałam się na stosowne
zakupy i stałam się posiadaczką kosmetyków, których wcześniej nie miałam okazji
wypróbować. Z reguły jestem wierna danej marce, ale tym razem chciałam dla
odmiany spróbować czegoś nowego. A nóż…stanie się moją ulubioną „perełką” w
kosmetyczce.
Po długiej analizie kosmetyków w
drogerii postawiłam na podkład firmy L`oreal TRUE MATCH, muszę przyznać, że był
to strzał w dziesiątkę. Konsystencja kosmetyku
ma tak lekką formułę, że ma się wrażenie, że nie ma się nic na
twarzy. Dla porównania, następnego dnia postanowiłam
nałożyć mój poprzedni podkład i nie mogłam uwierzyć jaka jest różnica. Stary
podkład dobrze krył, byłam z niego zadowolona, ale zdecydowanie bardziej
odpowiada mi leciutka konsystencja L`oreal TRUE MATCH. Dodatkowo producent
obiecuje, że podkład idealnie dopasowuje się do koloru skóry i rzeczywiście tak
jest. Jak już wcześniej wspominałam nie mam cery trądzikowej, więc nie mogę się
wypowiedzieć w kwestii krycia krostek. Warto czasem jednak wypróbować nowe
kosmetyki, być może okażą się ulubieńcem w kosmetyczce, jak to stało się
w moim przypadku.
Opakowanie podkładu bardzo przypadło mi do gustu, jest po
prostu ładne i praktyczne. W gratisie otrzymałam pędzel do jego nakładania,
jednak nie miałam okazji go wypróbować. Nie mam przekonania do takiej formy
aplikowania kosmetyku na twarz. Postanowiłam, że przeznaczę go do nakładania
różu na policzki.
Cena: 56 zł/30 ml
Paletkę cieni Rimmel kupiłam bez
przekonania i głównie z zamysłem używania jej do modelowania konturu moich
brwi. Szukałam idealnego cienia już bardzo długo i po wielu nietrafionych
zakupach byłam już bliska rezygnacji. Poprzednie cienie albo lekko błyszczały,
co w przypadku nałożenia na brwi wyglądało nieco komicznie, albo nie trafiałam
w kolor odpowiedni do mojej karnacji. Paletka Rimmel spełnia oba warunki. Po
pierwsze jest matowy, a po drugie ma
idealny odcień. Myślę, że starczy mi na długo, ale kiedy się skończy chętnie go
kupię po raz kolejny.
Cena: 18 zł
Czytelnicy mojego bloga dobrze
wiedzą, że maskary Astor BIG&Beautiful są mi znane od dawna i jestem ich wierną
posiadaczką od kilku dobrych już lat. Zdecydowanie jestem z nich zadowolona i nie
zamieniłabym na żadną inną. Ostatnio
jednak z powodu braku mojego faworyta w drogerii, czyli BIG BOOM`a zdecydowałam
się na tusz z serii Style Muse Lash Sculpting. Niestety nie jest on tak
dobry, jak ten pierwszy. Wydaje mi się, że to z uwagi na szczoteczkę. Nie
potrafię uzyskać nią takiego efektu jak BIG BOOM`em, ale wiadomo…trzeba kombinować.
Nie jest dla mnie problemem przełożyć szczoteczkę z poprzedniego opakowania. I
tak cenię firmę Astor za trwałość kosmetyku!
Cena: 38 zł/12 ml
A Wy, w ostatnim czasie
odkryliście swojego kosmetycznego hita?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz